Do tej pory Alberto – który
śledzi dość dokładnie książkowe fantastyczne nowości i orientuje się też mniej
więcej w literaturze młodzieżowej, zawierającej pewne fantastyczne elementy –
był głęboko przekonany, że wszystkie fantastyczne stworzenia, zwłaszcza wampiry
i wilkołaki, zostały już tak mocno wyeksploatowane przez najróżniejszych
autorów, że kolejne książki z nimi w roli głównej, mogą być już tylko wtórnymi
historiami. A jednak Alberto się mylił. Wprawdzie „Syrena” Trici Rayburn jest
prezentem podchoinkowym młodszej siostry Alberto, jednak Alberto zobaczywszy
nowy tekst literacki nie mógł się powstrzymać i – gdy nikt nie patrzył – porwał
książkę i zaszył się z nią w łazience.
„Syrena” zaczyna się niewinnie.
Dwie siostry, Vanessa i Justine Sands, spędzają kolejne wakacje w miasteczku
Winter Harbor. Spotykają się ze znajomymi, Simonem i Calebem, pływają łódką po
jeziorze i skaczą z urwiska wprost w wody Atlantyku. Pewnego dnia, po wyjątkowo
nieprzyjemnej kłótni z rodzicami, Justine w złym humorze wychodzi z domu.
Vanessa nie podejrzewa, że widzi ją żywą po raz ostatni. Następnego dnia fale
oceanu wyrzucają ciało Justine na brzeg.
Rok później Vanessa, która nadal
nie wierzy, że śmierć jej starszej siostry była nieszczęśliwym wypadkiem,
postanawia sama wrócić do Winter Harbor. Zaczyna miewać halucynacje, słyszy
dziwne głosy a na dodatek dowiaduje się, że Caleb zaginął. Wraz z przyjacielem
Simonem, postanawia odnaleźć Caleba i wyjaśnić przyczyny śmierci Justine. A tymczasem w miasteczku zaczynają dziać się coraz dziwniejsze rzeczy…
Ku zaskoczeniu Alberto, okazało
się, że wśród magicznych stworzeń znajdują się i takie, o których nie napisano
jeszcze wielu beletrystycznych utworów. Są to syreny. W dodatku przedstawione w
naprawdę ciekawy i dość oryginalny sposób. Akcja książki jest wartka i
praktycznie nie ma momentu, w którym czytelnik się nudzi. W amerykańskich
książkach dla młodzieży niestety zazwyczaj bohaterowie są wyjątkowo irytujący,
często także infantylni, dlatego Alberto jest bardzo pozytywnie zaskoczony – tym
razem główne postacie są całkiem normalne i wzbudzają dość dużą sympatię.
Vanessa nie jest nadzwyczajnie uzdolniona ale też nie potyka się na każdym
kroku o własne nogi. Jest po prostu taka, jak większość dziewczyn w jej wieku.
I właśnie między innymi to sprawia, że całą historię czyta się bardzo szybko i
– co najważniejsze – z przyjemnością.